Tekst zainspirowany artykułem " Aleja dołączy do gladiatorów"

(Tygodnik Krapkowicki, Nr 42 - 755 )

Jeśli o Mosznej nadal próbuje się mówić jako "Perle Opolszczyzny", to niemal odruchowo pojawia się ona w szczególnie dobranej i wymownej scenerii, jako pogrążona na dnie ... wątpliwie egzotycznego morza, wśród glonów i wodorostów, w rozdziawionej gębie obrzydliwego, żarłocznego małża. Wizja i działania urzędnicze, które " dokładają wszelkich starań", by pomóc w przywróceniu miejscowości podobnie " pierwotnego uroku", dosłownie ... oszałamiają.

Właśnie kończy się, olbrzymim sukcesem (... nieomalże ) zakończona inwestycja, dzięki której w parku, wpisanym do rejestru zabytków ( 681/63), na stawie Hubertus ( w  fazie rekultywacji ), wybudowano ...

...  bijący blaskiem, modernistyczny blok, który mógłby swobodnie konkurować, co najmniej,  z Centre Georges Pompidou,  lub  Louvre Pyramid w Paryżu, gdy tymczasem, niestety, pozostaje w odbiorze przeciętnych laików,  jako marna kopia ponurego blokowiska na bagnie z niesłusznie ( jak widać) zapomnianej epoki Gierka.

Orurowanie jest jeszcze niekompletne, ale niewykluczone, że już za chwilę będzie przypominać ...

 

... Centre Georges Pompidou, a zwieńczeniem tej ekstrawaganckiej, architektonicznej ekspresji może okazać się idea  ...

Louvre Pyramid w Paryżu.

(Pomysł  zapożyczony i już raz wykorzystany podczas przebudowy przeszklenia w pałacowej oranżerii.)

Zapowiadany jest również kolejny sukces, związany z dalekosiężną, urzędniczą wizją "zrewitalizowanej" alei dębów czerwonych, którą zaskakująco szybko zdążył ogarnąć wyobraźnią, zrozumieć i natychmiast przelać na papier, za skromne  40 000 PLN , jakiś genialny specjalista od miejskich spacerników nad opolską Młynówką.

Tym sposobem, aleja dębów czerwonych zostanie wzbogacona o granitowe krawężniki, wysypana żużlem ( ... piecowym ? ), co przy odpowiednim stężeniu tego promieniotwórczego medium, powinno swobodnie wystarczyć do jej oświetlenia, zamiast przewidzianych latarni. Oczywiście dochodzą jeszcze romantyczne ławeczki, betonowy chodniczek ... , a więc sumując,  będzie tam jeszcze bardziej słodko niż w nieodległej ciastkarni, przy trasie 414. W stadninie już zastanawiają się nad odrębnym dojściem do hipodromu, aby uniknąć groźnych okaleczeń końskich kopyt. Aleja dębów czerwonych jest dzisiaj traktem prowadzącym do nikąd, odciętym i wypreparowanym z systemu komunikacyjnego hrabiowskiej posiadłości.

 Przekazanie Stadninie Koni Moszna jej przedłużenia - alei kasztanowców, prowadzącej przez pałacowe przedpodwórze, pozbawiło ją ostatecznie podstawowej funkcji  honorowego podjazdu pod pałac. Natomiast z drugiej strony, oprócz połączenia z okazjonalnie użytkowanym hipodromem i podejścia do gladiatorów, nie ma praktycznie żadnego innego, określonego celu dla ew. spacerowiczów.

Kasztany ozłacające pałacowe przedpodwórze jesienią.

 

Aleja dębów czerwonych jest odwiedzana sporadycznie, ponieważ do odnowionych gladiatorów o wiele wygodniej można podjechać szosą.

Istotą podobnego przedsięwzięcia ( "przywrócenia alei dawnej świetności") nie może być w żadnym wypadku, budowa betonowych chodników i stawianie ławeczek, lecz ( szczególnie w tym projekcie ), przede wszystkim, zachowanie i utrwalenie pierwotnego charakteru zagospodarowanej przestrzeni, odwodnienie podmokłego terenu,  renowacja żwirowej nawierzchni i przebudowa zamierającego zadrzewienia. Np.:  w oparciu o znane opracowanie prof. dr. hab. Marka Siewniaka ( Instytut Architektury Krajobrazu PK, Wydział Architektury WSEiZ w Warszawie), lub opracowania, które wykonał p. Łukasz Przybylak, architekt krajobrazu ( SGGW w Warszawie, artykuły : Ekonatura - 2009/9, a nawet Tygodnik Krapkowicki ).

Pierwsze pokolenie amerykańskich dębów czerwonych, zdecydowanie nie sprawdziło się na siedlisku zajmowanym przez aleję. Porównywalnie, można byłoby wskazać co najmniej kilka innych gatunków drzew rodzimych i obcych, które z powodzeniem ( a nawet znacznie lepiej ) pełnią obecnie podobną funkcję  w innych miejscach, wykazując się przy tym o wiele większą  odpornością, siłą witalną, przy bardzo porównywalnych właściwościach dekoracyjnych. Dęby czerwone nie są zaliczane do gatunków długowiecznych i w całej okolicy masowo wymierają - głównie wskutek podeszłego wieku oraz zainfekowania hubą dębową, która czyni spustoszenie we wnętrzach pni,  niszcząc też równie szybko zamierające korzenie. Powtórne nasadzanie tego samego gatunku  w miejscach od lat skażonych grzybnią i zarodnikami groźnego pasożyta, jest kompletnie pozbawione sensu. Ponadto, gmina nie jest właścicielem całej alei, a więc realizacja projektu, bez koniecznych uzgodnień z  właścicielem jej obrzeży -  zewnętrznych rzędów zadrzewienia - jest przedsięwzięciem bardzo wątpliwym.

Posiadłość von Tiele-Wincklerów została w ostatnich latach nie tyle rozbita, czy rozparcelowana, co zachłannie rozszarpana ( bez przesady ), na strzępy. W efekcie to, co stanowiło kiedyś jej podstawowy atut, jako świetnie, klasycznie wymodelowanej, zwartej kompozycji krajobrazowej, od dzisiaj praktycznie przestaje istnieć.
Pozrywane zostały wszystkie dawne ciągi komunikacyjne, a nowe, powstają w całkowitym oderwaniu od istniejącego, sprawdzonego i doskonale funkcjonującego systemu. Rozbito i podminowano całą logikę wzorowo zorganizowanej przestrzeni oraz jej niepowtarzalne harmonijnie,  malowniczo i tematycznie skomponowane formy estetyczne, doskonale scalające otoczenie przyrody z pałacową architekturą. Zignorowano kompletnie funkcję wsi. Dzieła zniszczenia dopełnia wspomniana inwestycja samorządu województwa ( "Alkatraz" dla nerwowo chorych ) na stawie Hubertus, wskutek której, na zawsze naruszone zostały stosunki wodne w zabytkowym parku.

Nowa droga do Alkatraz.

 Brutalne wyrżnięcie kilkuset drzew ( w tym 200. letnich dębów ), oraz brutalne wcięcie się nową drogą w delikatną strukturę parkowego starodrzewia, połączone z lokalizacją w nim parkingu na kilkaset samochodów, przypomina bezsensowne, eksperymentalne  zaimplantowanie, zdrowemu organizmowi, nowego wyrostka robaczkowego z dorodnym, dojrzewającym ropniem.

Od wielu miesięcy brakuje wody w kanałach parkowych, więc proszę nie być zaskoczonym jeśli którejś, kolejnej, pięknej wiosny, muzyczne "Święto Azalii", odbywać się będzie przy samotnie sterczących i wołających o pomstę do nieba, suchych badylach rododendronów.


Jeśli to mają być inwestycje w naszą przyszłość ( wg. tablicy przed pałacem), to zdecydowanie lepiej byłoby, mimo wszystko, wrócić z powrotem do lasu, na drzewa i  powoli rozpocząć formowanie naszej cywilizacji, w zgodzie z sensowną, boską logiką natury, zupełnie od nowa.

Znak czasu ?